Samolot zszedł poniżej chmur i ukazało się nam norweskie wybrzeże. Kejt spojrzała na mnie tym wzrokiem: ale będzie czad! I był!
Przebyliśmy z Grażyną i Adrianem prawie dwa tysiące kilometrów, krajobraz wraz z temperaturą zmieniał się od prawie śródziemnomorskiego, poprzez szkockie wrzosowiska do skalnych wręcz arktycznych pustyni. Pięknie, surowo, groźnie i subtelnie. A na tym tle oni, oddani i zaangażowani, nie zważając na warunki chcieli pokazać całemu światu, że ich uczucie właśnie takie jest… czyste i bezkompromisowe, naturalne i różnorodne… jak Norwegia.